środa, 11 lutego 2015

Więzień Brubaker (1980) - recenzja

Po raz kolejny na tapetę idzie film z jednym z moich ulubionych aktorów - Robertem Redfordem. "Więzień Brubaker" jest, jak sama nazwa wskazuje, filmem opowiadającym o życiu w zamknięciu. Henry Brubaker (w tej roli Robert Redford) ma zostać naczelnikiem więzienia Wakefield. Przez pierwszych kilka dni działa pod przykryciem, jako zwykły osadzony. Bestialstwo i przekupność personelu więziennego przerażają nowego naczelnika. Brubaker ujawnia swoją tożsamość i rozpoczyna próby reformowania placówki. Ma jednak opozycję nie tylko wśród strażników i pracowników, ale także w osobie gubernatora stanu Arkansas, dla którego jedynym kryterium prosperowania więzienia nie jest resocjalizacja więźniów, lecz maksymalizacja zysków z przymusowych robót, do których dzień w dzień posyłani są skazańcy. 

Na wstępie warto powiedzieć, że historia jest oparta na prawdziwych wydarzeniach. Twórcy zainspirowali się zapiskami Thomasa O. Murtona, który w latach 1966-1967 usiłował zreformować Tucker and Cummins Prison Farms. 
Fabuła filmu jest prosta jak budowa cepa - człowiek z zasadami kontra skostniały, stworzony przez chciwców system. W więzieniu Wakefield wymierzano bardzo surowe kary - skazanym na śmierć przysługiwał tylko jeden spacer na sześć miesięcy. Więźniowie byli bici przez funkcyjnych (a więc innych więźniów, którzy dostali pewne przywileje) do nieprzytomności. Wreszcie sami funkcyjni za zabicie uciekiniera dostawali zwolnienie warunkowe. Warunki sanitarne były fatalne, lekarz zamiast leczyć zdzierał z pacjentów pieniądze (nie dając nic w zamian), źle postawione baraki zaczynały się walić. Ale farmy więzienne przynosiły zyski. 
Kiedy Brubaker dorwał się do władzy, nie chciał z nim współpracować kompletnie nikt. Odkrywał kolejne machlojki i zaniedbania administracyjne (jak np. akta więźnia, który od trzech lat powinien przebywać poza murami). Demaskował zmowy i kradzieże. 
Zwolnienie ludzi częściowo odpowiedzialnych za taki stan rzeczy nie przyniosło jednak większego rezultatu, ba, zaszkodziło nawet nowemu naczelnikowi, bo musiał tłumaczyć się z tego przed gubernatorem. Ten z kolei wraz z radą stanu sukcesywnie kasował kolejne pomysły Brubakera i wywierał na nim presję. 
Film pozbawiony jest efektów specjalnych i zbędnych wodotrysków. Istotą opowieści było pokazanie wspomnianej już przeze mnie walki człowieka z systemem. Redford jest reformatorem-moralistą, człowiekiem, który kieruje się głównie własnym sumieniem. Widzi w osadzonych ludzi, a nie bezmyślnych robotników. Chce, aby mogli odsiedzieć swój wyrok godnie. Historia gra w tym filmie pierwsze skrzypce i nie fałszuje - wręcz przeciwnie, jest istną gwiazdą sceny.
Więzienie przedstawiono w ciekawy sposób. Świetnie oddano to, jak zaniedbanym i niebezpiecznym miejscem jest Wakefield. Jednocześnie tak wpływa na klimat filmu, że odczuwa się wręcz nienaturalną chęć spędzenia choćby kilku minut w baraku. Oczywiście nie jako osadzony ;)
Aktorzy spisali się wyśmienicie. Poza rewelacyjnym Redfordem uwagę zwracają także David Keith (w roli Larry'ego Bullena) i Yaphet Kotto (Dickie). Warto wspomnieć też o epizodycznej roli Morgana Freemana - wcielił się w skazanego na śmierć Waltera. Relacje między bohaterami zostały przedstawione wręcz mistrzowsko. Podkreślały bezskuteczną walkę naczelnika i beznadziejne położenie traktowanych przedmiotowo więźniów. "Brubaker" jest filmem tragicznym - los więźniów łapie widza za serce, bo w większości przypadków nie zasłużyli na takie traktowanie.
Na forach ludzie sporo miejsca poświęcają zakończeniu. Że takie hollywoodzkie, że takie trochę nie ten tegez... Powiem tak: mi osobiście pasowało. Nie zawiodłem się specjalnie, bo wszystko ładnie komponuje się w jedną całość. 
"Brubaker" to jeden z lepszych filmów więziennych jakie dane było mi oglądać. Jest też odskocznią od schematu tego typu pozycji - pokazuje bowiem działania "góry", nie zaś próbujących uciec więźniów. Opowieść z morałem, pokazująca wartości, które powinny u każdego człowieka stać na pierwszym miejscu. 

Prawdziwe kino broni się scenariuszem. "Brubaker" jest tego najlepszym przykładem.

OCENA: 9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz