niedziela, 23 lipca 2017

Adwokat diabła (1997) - recenzja

Kevin Lomax - młody, ambitny prawnik świętuje sukces za sukcesem na salach sądowych w Jacksonville na Florydzie. Po kolejnej wygranej rozprawie do adwokata zgłasza się przedstawiciel jednej z nowojorskich kancelarii z propozycją pracy. Lomax przystaje na intratną ofertę i wyrusza na północ, aby zaakceptować, jak mu się wydaje, ofertę życia.

Pierwsza naprawdę duża rola Charlize Teron przypadła na tytuł, który już na papierze wygląda naprawdę niełatwo. Dzięki tematyce oraz obsadzie można było stworzyć dzieło naprawdę konkretne, długowieczne i zdecydowanie nieliniowe. Jak Taylor Hackford poradził sobie z tym zadaniem? Czy można było zrobić coś lepiej, czy też Adwokat Diabła pozbawiony jest wad?
Wróćmy do wstępu i dopowiedzmy może parę słów o fabule. Lomax, wyciągnięty z florydzkich wokand, robi wszystko, aby tylko jak najszybciej odnaleźć się w nowym miejscu oraz wywrzeć dobre wrażenie na swoim szefie - Johnie Miltonie. Pod tym względem "Adwokat" nie różni się specjalnie choćby od "Firmy" z Tomem Cruisem w roli głównej, w której głównym przyczynkiem większości problemów głównego bohatera był właśnie pracoholizm oraz zaniedbywanie relacji rodzinnych, słowem - pogoń za karierą. W tym względzie filmy są niemalże jednakowe - pokazują, jak łatwo jest obudzić w człowieku jego próżność oraz chciwość, i czym w dzisiejszych czasach jest dla ludzi praca. "Adwokat" ma jednak drugie dno, i pomimo tego, że nie należy oczywiście całości fabuły traktować zbyt dosłownie, pomimo upływu 20 lat dzieło jest dalej jak najbardziej aktualne, a jego symbolika może nawet bardziej zrozumiała niż w momencie, w którym wchodził do kin. 
Jak sam tytuł wskazuje, w filmie olbrzymią rolę gra płaszczyzna duchowa. Jak jednak wskazują nam Filmweb czy Wikipedia, sam tytuł bynajmniej nie jest horrorem, i, pomimo momentami naprawdę ciężkiego klimatu, nie straszy. Nie było to oczywiście jego zamysłem i absolutnie nie poczytuję tego za jego wadę. Wręcz przeciwnie - mówię o tym, aby osoby, które pałają niechęcią do horrorów nie czuły się jeszcze przed seansem odrzucone.
Główną rolę odgrywa Keanu Reeves, ale, jak nietrudno się domyślić, nie mniejszą część czasu ekranowego zajmuje Al Pacino, grający szefa młodego prawnika. Postać Miltona jest kluczowa i tak naprawdę ciężko coś powiedzieć, bo ryzyko spoilerów jest spore. Mogę wspomnieć jedynie o tym, że szef kancelarii bynajmniej nie jest postacią oczywistą i schematyczną, to bardzo barwna postać, która przeszła już do historii kinematografii. 
Ale wracając do fabuły. Główny bohater całkowicie przepada w świecie spraw sądowych i prawa, nie ma czasu dla swojej żony (w tej roli Charlize Teron), z którą zaczynają dziać się naprawdę niepokojące rzeczy - wydaje jej się, że ma halucynacje, co noc śnią jej się koszmary. Lomax ignoruje te objawy i zrzuca je na karb choroby psychicznej swojej małżonki. Po pewnym czasie sprawy zaczynają przybierać bardzo zły obrót. 


Postać Johna Miltona, jak już wspomniałem wcześniej, jest obecnie niemal ikoniczna i stanowi bardzo ważny punkt w dorobku Ala Pacino. Od samego początku kreuje on pewną nutę tajemniczości, która jest dla tego filmu kluczowa. Cała obsada spisała się na medal, ze szczególnym uwzględnieniem Charlize Teron, dla której, jak już wspominałem, była to pierwsza naprawdę konkretna rola. 
Z "Adwokata" płynie naprawdę konkretne przesłanie, a środki, jakie reżyser użył do jego przekazania doskonale się sprawdzają. Rzadko kiedy stwierdzam, że film jest arcydziełem, ale produkcja Hackforda zrobiła na mnie tak duże wrażenie, że powiem: "Adwokat diabła" to arcydzieło kinematografii i naprawdę serdecznie polecam każdemu zapoznanie się z nim. 

OCENA: 10/10



1 komentarz:

  1. Film powinien zobaczyć każdy fan Ala Pacino. Pokazuje jak ważny jest dobry adwokat w prowadzeniu każdej sprawy.

    OdpowiedzUsuń